Thursday 16 October 2014

READY? STEADY? GO!

This time my blog post will be in Polish since I’d like to address it to people from my home country who are currently looking for some information about the Work and Travel programme. If you are still hesitant whether you want to take part in it, read it! If you have already decided that you want to go, read it twice! :) I hope that you’ll find some useful information that will help you to plan your journey.

Moja amerykańska przygoda właśnie dobiegła końca. Choć aż korci mnie, żeby napisać moja tegoroczna amerykańska przygoda właśnie dobiegła końca, ponieważ tak naprawdę liczę, że jeszcze kiedyś uda mi się wrócić do tego niesamowitego kraju. Mam nieodparte wrażenie, że ten wyjazd tylko zaostrzył mój apetyt na więcej. Uświadomiłam sobie, że życie wcale nie musi być monotonne i jednobarwne. Wszystko zależy od nas. Jeśli bardzo czegoś chcemy, znajdziemy sposób. Jeśli sami nie do końca wiemy, czego od życia chcemy, znajdziemy wymówkę. A nawet kilka...

Muszę jednak przyznać, że wyjazd do Stanów do najprostszych nie należy. Nie wystarczy spakować walizek i jechać przed siebie. Choć taki obrót spraw dodałby naszej podróży znacznie więcej romantyzmu i szaleństwa, niestety lepiej od razu wiedzieć, na czym się stoi i zacząć planować, planować i jeszcze raz planować.

I tu zaczynają się schody. Pamiętam jak sama takie schody musiałam pokonywać. Na początku musiałam przebrnąć przez całą masę informacji, które znajdowałam w internecie - co gorsza, niejednokrotnie sprzecznych. Jak już udało mi się coś sensownego z nich wyciągnąć, trzeba było podjąć różne ważne decyzje. Trzeba było się zastanowić gdzie jechać, na jakie stanowisko, jakie biuro wybrać, kiedy wyjechać, kiedy wrócić, przeanalizować wydatki i fundusze...itp itd. Kto mnie zna wie, jak kiepska jestem w podejmowaniu decyzji. Na szczeście, z pomocą przyszedł Tomek - kolega ze studiów, z którym wyjechałam. Razem było łatwiej i raźniej, jednak w dalszym ciągu czasami czułam się strasznie zagubiona. Teraz już bogatsza o nowe doświadczenie, chciałabym podzielić się pewnymi spotrzeżeniami i nieco ułatwić tym z was, którzy znajdują się w takiej samej sytuacji, w której ja byłam dość niedawno. Mam nadzieję, że choć odrobinę pomogę bądź rozjaśnię niektóre kwestie.

Jeśli ktoś z was jeszcze zastanawia się czy jechać czy nie jechać, moja podpowiedź brzmi: JECHAĆ! Zdecydowanie! Przed wyjazdem jeszcze sama dobrze nie wiedziałam, czego chcę od życia. Tak naprawdę było mi wszystko jedno, gdzie wyjadę. Po prostu potrzebowałam jakiejś zmiany. Pomysł na Stany wykiełkował całkiem przypadkiem. Nie spodziewałam się zbyt wiele, nie miałam zbyt wysokich oczekiwań, niespecjalnie liczyłam na spełnienie amerykańskiego snu. A tu nagle wielkie zaskoczenie! Muszę przyznać, że ten kraj mnie urzekł, oczarował, omamił, zachwycił pod tak wieloma względami...Normalnie, kiedy gdzieś wyjeżdżamy i jesteśmy z dala od bliskich, odliczamy dni do powrotu. Przebywając w Kolorado w mojej ukochanej miejscowości Beaver Creek, odliczałam ile dni mi tam jeszcze zostało. Starałam się cieszyć każdym z nich, ale jednocześnie czułam straszny smutek, kiedy ich ubywało. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że był to mój najlepszy okres w życiu. Jeśli się jeszcze zastanawiacie, czy jechać czy nie, moja rada brzmi: czasem dobrze podjąć pewne ryzyko. Też możecie przeżyć przygodę swojego życia!

Pewnie niektórzy z was zastanawiają się też czy wyjazd się opłaci...finansowo. Z tym może być różnie. Niektórzy pewnie wracają z portfelami wypchanymi dolarami, a niektórym co najwyżej zwracają się koszty wyjazdu. Wszystko zależy od tego, ile godzin pracowali, czy znaleźli dodatkową pracę, jak długo podróżowali, jak rozrzutni bądź oszczędni byli. Nie liczyłabym jednak na kokosy. Według mnie nie jest to wyjazd typowo zarobkowy. Jeśli ktoś wyjeżdżając liczy tylko i wyłącznie na zarobek, zdecydowanie bardziej polecam wyjazd na ogórki do naszego bezpośredniego sąsiada z zachodu. Jeśli ktoś liczy na przeżycie przygody życia, poznanie bogactwa kulturowego, przyrodniczego i różnorodności USA oraz bardzo intensywny kurs językowy, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że się nie przeliczy.


Jeśli już jesteście zdecydowani na wyjazd, kolejny krok to wybór miejsca, odpowiedniego pracodawcy i oczywiście agencji, która pomoże wam ze wszystkimi formalnościami. I to właśnie od agencji zaczęłabym swoje poszukiwania. Warto wcześniej zapoznać się z opiniami na temat poszczególnych biur, a także z ich ofertą. Tak też zrobiliśmy z Tomkiem. Wstępnie ograniczyliśmy się do dwóch rekomendowanych agencji z najbardziej satysfakcjonującymi nas ofertami pracy. Ostatecznie padło na FOSTER (www.jobster.pl). I bardzo dobrze, bo spisali się znakomicie. Naprawdę należą się im ogromne podziękowania i z miłą chęcią zrobię im małą reklamę. Nie tylko zapewnili nam bardzo miłą obsługę, ale także wykazali się pełnym profesjonalizmem i kompetencją. Zawsze czułam się przez nich doinformowana i wiedziałam, że w razie jakichkolwiek wątpliwości albo problemów mogę się do nich zwrócić. Zdarzało się, że nie raz i nie dwa ponaglali nas, żebyśmy dopełnili wszystkich formalności, czasem wysyłali maile, innym razem dzwonili… Wszystko po to, żeby bez żadnego stresu zdążyć z całą masą papierkowej roboty na czas. A wierzcie mi nie zawsze bywało kolorowo. Jeden z moich współlokatorów, który nie miał tyle szczęścia do agencji, dopiero niecały tydzień przed wyjazdem odbierał wizę, a dzień przed wyjazdem kupował bilet. Ktoś zawalił i za późno umówił go na rozmowę wizową...on przez to najadł się stresu co niemiara i co gorsza przepłacił. Dlatego po jego historii tym bardziej doceniam Foster i gorąco polecam wszystkim zainteresowanym programem. Chciałabym również gorąco podziękować Agacie, która była dla nas wizytówką Fostera i spisała się w tej roli znakomicie. Zawsze skora do pomocy, kompetentna, zorganizowana, sympatyczna :) Wielkie dzięki Agata!

No comments:

Post a Comment